Nim Nicole się obejrzała, minęły dwa miesiące
szkoły. Przyszedł listopad i Zaduszki - czyli "Noc Duchów" w
Hogwarcie. Hermiona miała kolejną sprzeczkę z Harrym i Ronem podczas lunchu, a
potem nikt jej nie widział na lekcjach. Musiała się bardzo zdenerwować, bo
nigdy nie odpuszczała lekcji od tak.
Nicole została
przydzielona do drużyny na pozycję ścigającego, co jej odpowiadało. Cho zaś
została szukającym. Mecz, który miał się odbyć pod koniec października, został
przełożony z powodu złych warunków atmosferycznych.
Harry i Nicole nie
mieli nic przeciwko temu, bo mieli dużo do roboty. Gryfon miał mnóstwo zadań
dodatkowych z eliksirów, a Nicole wciąż uczyła się na zapas. Umiała już
materiał wyprzedzający jej klasę o półtora miesiąca co najmniej. Z każdym
przedmiotem było inaczej. Historii magii nie uczyła się aż tak na zapas, z
Zielarstwa uczyła się tylko wiadomości o wszystkich roślinach, ale nie
dokładnych wskazówek jak je pielęgnować, choć część mogła sama wywnioskować z
tego, co już na ich temat wiedziała. Zdobywała mnóstwo punktów dla swojego
domu, więc profesor Flitwick pokładał nadzieję w swoim domu, że zdobędzie
tegoroczny puchar domów albo Quidditcha.
Wieczorem jak zwykle
wszyscy zebrali się na kolację w Wielkiej Sali. Dziś latały po niej nietoperze,
było mnóstwo słodyczy, na stołach znajdowało się bardzo dużo potraw z dyni i
takich, które wyglądały dość upiornie, jak ciastka o wyglądzie palców czy
kostki z pianek, paluszków i białej czekolady oraz wiele, wiele innych. Krążyły
pogłoski, że Hermiony nie ma na sali, ponieważ jest w łazience, płacze i nie
chce nikogo widzieć ani z nikim rozmawiać. Ron, słysząc o tym, zmieszał się
trochę, ale gdy ujrzał pyszności na stole, zapomniał o tym, że to on ją tak
zdenerwował i nie doskwierały mu już wyrzuty sumienia.
Nicole podeszła do
stołu Gryfonów i zapytała Harry'ego:
- Co takiego Ron
powiedział Hermionie, że nie pokazała się nikomu na oczy?
- Powiedział coś, że
jest bardzo denerwująca, wścibska... To co zwykle. Tylko teraz nie mówił jej
tego w twarz, a do mnie i ona to usłyszała. Rozpłakała się i pobiegła.
Do sali wbiegł
profesor Quirrel, kompletnie zdezorientowany i panicznie wystraszony, z
przekrzywionym turbanem na głowie.
- Troll... Troll
górski w zamku! W łazience dziewcząt! - i zemdlał.
Hagrid przybiegł do
niego i wyniósł go z sali.
- Prefekci, zabierzcie
uczniów do dormitoriów i przeliczcie ich tam! - rozkazał dyrektor Dumbledore.
Nicole przebiegła
niezauważenie do drzwi i wyszła przez nie wykorzystując moment, w którym każdy
przejęty był profesorem obrony przed czarną magią. Dogonili ją Harry i Ron.
- Gdzie ty idziesz?! -
zawołali do niej.
- Hermiona jest w
łazience, musimy jej pomóc! - krzyknęła i ruszyła dalej, czując, jak szata
powiewa za nią jak żagiel.
Wbiegła do łazienki
jęczącej Marty, a za nią chłopacy. Troll górski już tam był. Ogromny, z maczugą
z kolcami, rozwścieczony.
- Hermiono! - zawołali
ją.
- Tu-t-taj jestem! -
krzyk dobiegł z jednej z kabin.
- Wyjdź szybko i
przybiegnij do nas!
- N-nie! To-o zbyt
niebezpieczne!
- Hermiono!
Troll odwrócił się do
nich i rozwalił maczugą zlewy.
- To posłuchaj!
Odwrócimy jego uwagę, a ty ...
Potwór ruszył w ich
stronę wymachując maczugą tuż nad ich głowami. Zaczęli rzucać w niego
zaklęciami, ale to nie pomagało, były zbyt słabe.
- Vingardium Leviosa! -
krzyknęła Natalie i uniosła duży kawałek połamanego zlewu za pomocą różdżki .
Rzuciła nim w głowę potwora, a ten na chwilę zamknął oczy i cofnął się pod
ścianę.
- Szybko, teraz! - Ron
podbiegł do kabiny Hermiony i otworzył drzwi.
Chciał z nią wrócić do
Harry'ego, ale potwór odzyskał świadomość i zagrodził im drogę. Zaczęli się
chować pod zlewami, które kolejno troll rozłamywał. Stanęli wszyscy w czterech
kątach i zaczęli po Natalie powtarzać rzucanie w niego ciężkimi rzeczami. Upadł
na ziemię, a wtedy Harry wskoczył mu na plecy, doczłapał się do karku i
próbował wyjąć spod niego swoją różdżkę, która upadła mu i akurat przykryło ją
ciało olbrzyma... Olbrzym znowu zaczął się podnosić z różdżką Harry'ego
utkwioną w nosie. Musieli od nowa ciskać w niego przedmiotami, ale uważając,
żeby nie trafić Harry'ego. Kiedy Gryfonowi udało się już wyciągnąć swoją
własność z jego nozdrza, zaczął rozglądać się za czymś, czego mógłby się
chwycić i zeskoczyć na dół. Jedyne co dojrzał, to parapet okna pod sufitem, ale
był wciąż daleko. Nagle do łazienki wpadł profesor Snape, profesor Dumbledore,
profesor Flitwick oraz profesor McGonagall. Rzucili zaklęcia oszałamiające na
trolla, ten zachwiał się, poleciał do tyłu i wtedy Harry zdołał się chwycić
parapetu. Natalie rzuciła zaklęcie transmutacyjne na buta trolla, który leżał
na ziemi centralnie pod Harrym. Zmieniła go w wielką poduchę, żeby Potter mógł
na nią zeskoczyć.
- Co wyście tutaj
robili?! - zawołała pani McGonagall. - Nie wiedzieliście, że troll grasuje w
zamku?!
- Jak zwykle Potter i
jego przyjaciel chcieli się popisać i pokonać we dwójką trolla górskiego, to
było do przewidzenia. - burknął Snape. - To karygodne.
- Nie! To nieprawda! -
zawołała Hermiona. - To moja wina... Harry, Ron i Natalie wiedzieli, że jestem
w łazience, bo to ja chciałam się zmierzyć z trollem i pobiegli mnie
powstrzymać, ale było już za późno... Przeceniłam swoje umiejętności.
Przepraszam.
Rona, Natalie i
Harry'ego to ścięło z nóg. Hermiona i branie na siebie odpowiedzialności za coś
takiego? To nie możliwe!
- Moja droga, odbieram
za to pięćdziesiąt punktów od Gryffindoru. - rzekła surowo profesor McGonagall.
Snape wyszedł z
łazienki zadowolony, że Gryfoni oberwali.
- Wrócę, żeby sprawdzić
czy wszystko w porządku u pozostałych wychowanków i czy nikogo więcej nie
brakuje. - poinformował opiekun Ravenclawu.
- Nie, profesorze. -
odezwał się dyrektor. - Proszę zwołać uczniów do Wielkiej Sali. Wszystkich, z
każdego domu.
- Tak jest!
- Ja również pójdę po
moich wychowanków. A wy zostańcie z profesorem Dumbledorem. - McGonagall
opuściła pomieszczenie z prędkością światła.
***
Wszyscy zebrani w Wielkiej Sali czekali na
dalsze instrukcje co do ochrony przed trollem. Dyrektor uciszył wszystkich i
zaczął mówić:
- Niebezpieczeństwo już minęło. Przez czyjąś
lekkomyślność, Gryffindor utracił pięćdziesiąt punktów, chciałem to nadmienić,
skoro wszyscy tu jesteśmy.
Gryfoni wyrazili swoje niezadowolenie, a
Ślizgoni ucieszyli się na tę wieść.
- Ale! Jest jedno "ale"! - mówił
dalej. - Przyznaję po pięćdziesiąt punktów dla Gryffindoru dla pana Pottera i
pana Weasley'a, którzy pobiegli ratować koleżankę przed trollem! - rozległy się
oklaski i wiwaty Gryffonów. - Oraz pięćdziesiąt punktów dla Ravenclawu dla
panny Stephens, która również ratowała koleżankę z niebezpieczeństwa!
Wiwat Ravenclawu.
- Ja pragnę również przyznać pięćdziesiąt
punktów dla Ravenclawu - dodała McGonagall. - za transmutację buta trolla w
wielką poduchę, aby pan Potter mógł ostrożnie zejść na ziemię z wysokości.
- I ode mnie po dwadzieścia punktów dla całej
czwórki za właściwe użycie "Vingardium
Leviosa" w obronie. -
dorzucił profesor Flitwick.
Wiwatów nie było końca. Ravenclaw i Gryffindor
szalały ze szczęścia.
- Widzę, że wszyscy się bardzo cieszycie -
przyznał Dumbledore. - ale jest coś ważniejszego od tych pozyskanych punktów. Myślę,
że dla panny Hermiony Granger, Natalie Stephens, Harry'ego Pottera, Ronalda
Weasley'a nie ma to teraz największego znaczenia. Najważniejsze jest to, że
wszyscy wyszli z tego cali i zdrowi! Nikt nie ucierpiał, a oni udowodnili, że
są dla nich rzeczy godne poświęceń, nawet jeśli mogą poświęcić własne życie! Są
to wzory dla wszystkich domów! Próbując obezwładnić bestię wykazali się odwagą,
śmiałością, walecznością i męstwem! A panna Stephens zachowała na tyle zimnej
krwi, że była w stanie jeszcze ruszyć głową. To jest prawdziwa Krukonka,
zapamiętajcie to. Myślę, że możemy się wiele od nich nauczyć! A teraz... Idźcie
do łóżek. Po dniu pełnym wrażeń sen będzie wam bardzo potrzebny. Dobranoc i do
jutra!
To prawda, że dla tej czwórki nie liczyły się
punkty dla domów tak bardzo, jak to, że wyszli z tego wszystkiego bez szwanku.
Ważne było dla nich też to, że teraz pomiędzy nimi czwórką zacieśniła się
przyjaźń, pojednali się i umocnili w więziach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz