piątek, 17 stycznia 2014

Rozdział 9. - "Noc pojednania"

     Nim Nicole się obejrzała, minęły dwa miesiące szkoły. Przyszedł listopad i Zaduszki - czyli "Noc Duchów" w Hogwarcie. Hermiona miała kolejną sprzeczkę z Harrym i Ronem podczas lunchu, a potem nikt jej nie widział na lekcjach. Musiała się bardzo zdenerwować, bo nigdy nie odpuszczała lekcji od tak.
     Nicole została przydzielona do drużyny na pozycję ścigającego, co jej odpowiadało. Cho zaś została szukającym. Mecz, który miał się odbyć pod koniec października, został przełożony z powodu złych warunków atmosferycznych.
     Harry i Nicole nie mieli nic przeciwko temu, bo mieli dużo do roboty. Gryfon miał mnóstwo zadań dodatkowych z eliksirów, a Nicole wciąż uczyła się na zapas. Umiała już materiał wyprzedzający jej klasę o półtora miesiąca co najmniej. Z każdym przedmiotem było inaczej. Historii magii nie uczyła się aż tak na zapas, z Zielarstwa uczyła się tylko wiadomości o wszystkich roślinach, ale nie dokładnych wskazówek jak je pielęgnować, choć część mogła sama wywnioskować z tego, co już na ich temat wiedziała. Zdobywała mnóstwo punktów dla swojego domu, więc profesor Flitwick pokładał nadzieję w swoim domu, że zdobędzie tegoroczny puchar domów albo Quidditcha.
     Wieczorem jak zwykle wszyscy zebrali się na kolację w Wielkiej Sali. Dziś latały po niej nietoperze, było mnóstwo słodyczy, na stołach znajdowało się bardzo dużo potraw z dyni i takich, które wyglądały dość upiornie, jak ciastka o wyglądzie palców czy kostki z pianek, paluszków i białej czekolady oraz wiele, wiele innych. Krążyły pogłoski, że Hermiony nie ma na sali, ponieważ jest w łazience, płacze i nie chce nikogo widzieć ani z nikim rozmawiać. Ron, słysząc o tym, zmieszał się trochę, ale gdy ujrzał pyszności na stole, zapomniał o tym, że to on ją tak zdenerwował i nie doskwierały mu już wyrzuty sumienia.
     Nicole podeszła do stołu Gryfonów i zapytała Harry'ego:
     - Co takiego Ron powiedział Hermionie, że nie pokazała się nikomu na oczy?
     - Powiedział coś, że jest bardzo denerwująca, wścibska... To co zwykle. Tylko teraz nie mówił jej tego w twarz, a do mnie i ona to usłyszała. Rozpłakała się i pobiegła.
     Do sali wbiegł profesor Quirrel, kompletnie zdezorientowany i panicznie wystraszony, z przekrzywionym turbanem na głowie.
     - Troll... Troll górski w zamku! W łazience dziewcząt! - i zemdlał.
     Hagrid przybiegł do niego i wyniósł go z sali.
     - Prefekci, zabierzcie uczniów do dormitoriów i przeliczcie ich tam! - rozkazał dyrektor Dumbledore.
     Nicole przebiegła niezauważenie do drzwi i wyszła przez nie wykorzystując moment, w którym każdy przejęty był profesorem obrony przed czarną magią. Dogonili ją Harry i Ron.
     - Gdzie ty idziesz?! - zawołali do niej.
     - Hermiona jest w łazience, musimy jej pomóc! - krzyknęła i ruszyła dalej, czując, jak szata powiewa za nią jak żagiel.
     Wbiegła do łazienki jęczącej Marty, a za nią chłopacy. Troll górski już tam był. Ogromny, z maczugą z kolcami, rozwścieczony.
     - Hermiono! - zawołali ją.
     - Tu-t-taj jestem! - krzyk dobiegł z jednej z kabin.
     - Wyjdź szybko i przybiegnij do nas!
     - N-nie! To-o zbyt niebezpieczne!
     - Hermiono!
     Troll odwrócił się do nich i rozwalił maczugą zlewy.
     - To posłuchaj! Odwrócimy jego uwagę, a ty ...
     Potwór ruszył w ich stronę wymachując maczugą tuż nad ich głowami. Zaczęli rzucać w niego zaklęciami, ale to nie pomagało, były zbyt słabe.
     - Vingardium Leviosa! - krzyknęła Natalie i uniosła duży kawałek połamanego zlewu za pomocą różdżki . Rzuciła nim w głowę potwora, a ten na chwilę zamknął oczy i cofnął się pod ścianę.
     - Szybko, teraz! - Ron podbiegł do kabiny Hermiony i otworzył drzwi.
     Chciał z nią wrócić do Harry'ego, ale potwór odzyskał świadomość i zagrodził im drogę. Zaczęli się chować pod zlewami, które kolejno troll rozłamywał. Stanęli wszyscy w czterech kątach i zaczęli po Natalie powtarzać rzucanie w niego ciężkimi rzeczami. Upadł na ziemię, a wtedy Harry wskoczył mu na plecy, doczłapał się do karku i próbował wyjąć spod niego swoją różdżkę, która upadła mu i akurat przykryło ją ciało olbrzyma... Olbrzym znowu zaczął się podnosić z różdżką Harry'ego utkwioną w nosie. Musieli od nowa ciskać w niego przedmiotami, ale uważając, żeby nie trafić Harry'ego. Kiedy Gryfonowi udało się już wyciągnąć swoją własność z jego nozdrza, zaczął rozglądać się za czymś, czego mógłby się chwycić i zeskoczyć na dół. Jedyne co dojrzał, to parapet okna pod sufitem, ale był wciąż daleko. Nagle do łazienki wpadł profesor Snape, profesor Dumbledore, profesor Flitwick oraz profesor McGonagall. Rzucili zaklęcia oszałamiające na trolla, ten zachwiał się, poleciał do tyłu i wtedy Harry zdołał się chwycić parapetu. Natalie rzuciła zaklęcie transmutacyjne na buta trolla, który leżał na ziemi centralnie pod Harrym. Zmieniła go w wielką poduchę, żeby Potter mógł na nią zeskoczyć.
     - Co wyście tutaj robili?! - zawołała pani McGonagall. - Nie wiedzieliście, że troll grasuje w zamku?!
     - Jak zwykle Potter i jego przyjaciel chcieli się popisać i pokonać we dwójką trolla górskiego, to było do przewidzenia. - burknął Snape. - To karygodne.
     - Nie! To nieprawda! - zawołała Hermiona. - To moja wina... Harry, Ron i Natalie wiedzieli, że jestem w łazience, bo to ja chciałam się zmierzyć z trollem i pobiegli mnie powstrzymać, ale było już za późno... Przeceniłam swoje umiejętności. Przepraszam.
     Rona, Natalie i Harry'ego to ścięło z nóg. Hermiona i branie na siebie odpowiedzialności za coś takiego? To nie możliwe!
     - Moja droga, odbieram za to pięćdziesiąt punktów od Gryffindoru. - rzekła surowo profesor McGonagall.
     Snape wyszedł z łazienki zadowolony, że Gryfoni oberwali.
     - Wrócę, żeby sprawdzić czy wszystko w porządku u pozostałych wychowanków i czy nikogo więcej nie brakuje. - poinformował opiekun Ravenclawu.
     - Nie, profesorze. - odezwał się dyrektor. - Proszę zwołać uczniów do Wielkiej Sali. Wszystkich, z każdego domu.
     - Tak jest!
     - Ja również pójdę po moich wychowanków. A wy zostańcie z profesorem Dumbledorem. - McGonagall opuściła pomieszczenie z prędkością światła.

***

     Wszyscy zebrani w Wielkiej Sali czekali na dalsze instrukcje co do ochrony przed trollem. Dyrektor uciszył wszystkich i zaczął mówić:
     - Niebezpieczeństwo już minęło. Przez czyjąś lekkomyślność, Gryffindor utracił pięćdziesiąt punktów, chciałem to nadmienić, skoro wszyscy tu jesteśmy.
     Gryfoni wyrazili swoje niezadowolenie, a Ślizgoni ucieszyli się na tę wieść.
     - Ale! Jest jedno "ale"! - mówił dalej. - Przyznaję po pięćdziesiąt punktów dla Gryffindoru dla pana Pottera i pana Weasley'a, którzy pobiegli ratować koleżankę przed trollem! - rozległy się oklaski i wiwaty Gryffonów. - Oraz pięćdziesiąt punktów dla Ravenclawu dla panny Stephens, która również ratowała koleżankę z niebezpieczeństwa!
     Wiwat Ravenclawu.
     - Ja pragnę również przyznać pięćdziesiąt punktów dla Ravenclawu - dodała McGonagall. - za transmutację buta trolla w wielką poduchę, aby pan Potter mógł ostrożnie zejść na ziemię z wysokości.
     - I ode mnie po dwadzieścia punktów dla całej czwórki za właściwe użycie "Vingardium Leviosa" w obronie. - dorzucił profesor Flitwick.
     Wiwatów nie było końca. Ravenclaw i Gryffindor szalały ze szczęścia.
     - Widzę, że wszyscy się bardzo cieszycie - przyznał Dumbledore. - ale jest coś ważniejszego od tych pozyskanych punktów. Myślę, że dla panny Hermiony Granger, Natalie Stephens, Harry'ego Pottera, Ronalda Weasley'a nie ma to teraz największego znaczenia. Najważniejsze jest to, że wszyscy wyszli z tego cali i zdrowi! Nikt nie ucierpiał, a oni udowodnili, że są dla nich rzeczy godne poświęceń, nawet jeśli mogą poświęcić własne życie! Są to wzory dla wszystkich domów! Próbując obezwładnić bestię wykazali się odwagą, śmiałością, walecznością i męstwem! A panna Stephens zachowała na tyle zimnej krwi, że była w stanie jeszcze ruszyć głową. To jest prawdziwa Krukonka, zapamiętajcie to. Myślę, że możemy się wiele od nich nauczyć! A teraz... Idźcie do łóżek. Po dniu pełnym wrażeń sen będzie wam bardzo potrzebny. Dobranoc i do jutra!
     To prawda, że dla tej czwórki nie liczyły się punkty dla domów tak bardzo, jak to, że wyszli z tego wszystkiego bez szwanku. Ważne było dla nich też to, że teraz pomiędzy nimi czwórką zacieśniła się przyjaźń, pojednali się i umocnili w więziach.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz