środa, 29 stycznia 2014

Rozdział 2. - "Nietoperze i Brzytwodzioby"

     Kolejnego dnia ciotka Mary-Jane White obudziła Natalie wcześnie.
     - Wstawaj! Idziemy na zakupy po nową piżamę i inne ciuchy na nowy rok szkolny! - zawołała wesoło.
     - Która godzina?
     - Ósma czterdzieści. Jest poniedziałek, są dostawy, więc im szybciej będziemy w sklepach, tym większa szansa będzie, że załapiesz się na wszystko, co ci się spodoba. A jak coś ci się częściowo nie spodoba, to to przerobię. - oznajmiła czarownica.
     - Dobrze. - chwyciła rękę cioci i podniosła się z jej pomocą.
     Poszła do łazienki doprowadzić się do ładu, a mijając ciocię, która szła, żeby zająć jej miejsce, ta powiedziała jej, że śniadanie jest już gotowe. Zawitała w kuchni, zjadła zupę mleczną i jabłko, a potem poszła na górę, żeby upewnić się, że zamknęła klatkę swojej sowy.
     Po pięciu minutach wyszły z ciotką na miasto i ruszyły do galerii handlowej. Odwiedziły większość sklepów odzieżowych. Dziewczyna sama płaciła, bo pieniądze ze skrytek dziadków, mamy i siostry zostały jej przekazane. Jeszcze suma za sprzedany dom we Francji... Także pieniędzy na razie nie będzie jej brakować do końca lat nauki. Będzie otrzymywać też co miesiąc jakąś małą sumę na utrzymanie od Ministerstwa, dopóki będzie się uczyć.
     Po powrocie z bardzo (bardzo, bardzo) udanych zakupów - kupiła piżamę, kapcie, kolejne spodnie (bo ze starych zaraz wyrośnie), parę t-shirtów, koszulę do mundurka, koszulę elegancką, sweter i spódniczkę - zabrały się razem za szycie - kobieta potrzebowała pomocy w uszyciu dwóch bluzek. Natalie miała tylko drobne doświadczenie, ale ciocia okazała się być dobrą nauczycielką. Po szesnastej zjadły obiadokolację i wtedy Mary-Jane zapytała się podopiecznej:
     - Pamiętasz gdzie jest ten sklep, w którym kupowałyśmy materiały? Wiedziałabyś jak do niego trafić?
     - Tak, raczej bym wiedziała.
     - To pójdziesz tam. W tamtą stronę, znaczy się. Na rogu jest pub... Wygląda to na opuszczone miejsce, a też tak głosi tabliczka na nim, ale jak wejdziesz w uliczkę między barem i sklepem z pasmanterią, to po prawej stronie będzie wejście do tego pubu. Spotykają się tam młodzi czarodzieje, często i gęsto w twoim wieku, kiedy są wakacje. Może chcesz się tam wybrać?
     - W sumie czemu nie... Pójdę się przebrać, wezmę trochę ze sobą trochę drobnych.
     - Góra jeden galeon, tutaj nie potrzeba więcej.
     - Dobrze. Będę przed dwudziestą.
     - Masz być przed dwudziestą trzydzieści, jak się będziesz dobrze bawić. Pół godziny robi różnicę, uwierz. - przekonywała kobieta.
     - Może ciocia nie uwierzy, ale przekonałam się już nie raz. - stwierdziła Natalie i poszła na górę.
     Ubrała granatowe spodnie, białą koszulkę i koszulę jeansową, wzięła siedemnaście sykli (równowartość jednego galeona), wzięła torebkę i ubrała buty w korytarzu. Stanęła przed lustrem, rozplotła warkocza, którego miała zaledwie od czterdziestu minut, krzyknęła "Do zobaczenia!" przez drzwi i ruszyła na miasto. Miała przy sobie różdżkę, pamiętając o tym, że jest to miasto, w którym żyje wiele czarodziei, ale nie wiedziała, czy każdy z nich będzie miał pokojowe zamiary. Przezorny zawsze ubezpieczony. Dotarła do pubu i zobaczyła, że przypomina on trochę Pub pod Trzema Miotłami w Hogsmeade, ale Trzy Miotły były mniej podobne do mugolskich miejsc schadzek. Weszła do środka i ujrzała siedzących przy barze swoich dwóch kolegów ze szkoły - Deana Thomasa i Seamusa Finnigana, Gryfonów. Podeszła do nich od tyłu i położyła im ręce na ramionach.
     - Witam panów! - zawołała z uśmiechem.
     Chłopacy odwrócili się i wyszczerzyli na jej widok.
     - Cześć, siadaj z nami! Zaraz zacznie się mecz. - Seamus zeskoczył z krzesła i podsunął sobie drugie.
     Natalie usiadła między nimi.
     - Kto gra? - zapytała zaciekawiona.
     - Brzytwodzioby z Tarapoto i Nietoperze z Ballycastle. - odpowiedział Dean. - Hej... Nietoperze! A to dobre, coś w sam raz dla ciebie! - poklepał ją po ramieniu.
     - Nie dacie mi z tym spokoju nigdy, co? Od pierwszej klasy to samo. - westchnęła.
     - Nigdy, przenigdy. - potwierdzili równocześnie.
     Wydawali się być cały czas rozbawieni tym samym żartem. Wiele razy Natalie zastanawiała się, czy to aż tak śmiesznie wyglądało i czy ktoś tego przypadkiem nie uwiecznił.
     - Zamówić ci coś? - spytał Dean, wyrywając ją z zamyślenia.
     - Wzięłam pieniądze, pytanie co mi polecicie. - odparła.
     - Kelner! Piwo kremowe dla koleżanki! - krzyknął Seamus i wyłożył swoje pieniądze. - A jak się w ogóle tutaj znalazłaś, co?
     Już chciała zacząć mówić, kiedy coś jej się przypomniało. Ciotka wczoraj wychodząc, powiedziała jej "W razie czego idź do pani Finnigan. Mieszka zaraz po prawej". Dopiero teraz wpadła na to, że Seamus może być jej sąsiadem, a nawet o tym nie wiedzieli.
     - Powiedz mi najpierw... Czy ty może mieszkasz koło kobiety o nazwisku White?
     - Mieszkam, a co? - w tym momencie uświadomił sobie, że Natalie nie jest już Stephens, tylko White. - Rodzina? - zapytał.
     - Tak się złożyło. - odparła. - Przyjechałam tutaj do niej, ale na krótko. Zabrała mnie do siebie, żebym pojechała do domu dziadków w Walii i przejrzała rzeczy po nich, mamie i siostrze.
     Skinęli głową ze zrozumieniem. Weszła na drażliwy temat.
     - Nietoperze i Brzytwodzioby, mówicie?- zapytała dla zmiany tematu. - A nawet ciebie nie pytam, Dean, skąd się tu wziąłeś, bo oczywiste, że odwiedzasz Seamusa, nie żebym się tym nie interesowała w ogóle. Co do meczu, jak go obstawiacie?
     - Wielkie zwycięstwo Nietoperzy, rzecz jasna! Rozgromią przeciwników, zetrą na miazgę! Najznakomitsza drużyna północno-irlandzka. - powiedział Seamus dumnie.
     - Zdobyli dwadzieścia siedem razy mistrzostwo Ligi Quidditcha, co daje jej drugie miejsce w statystyce ligi. - dodała Krukonka. - Lubię ich.
     - Ja tam lubię ich maskotkę, Gacka Stodolaka, tego z reklamy piwa kremowego, w której mówi: "Mam bzika na punkcie kremowego piwka!".
     - Proszę bardzo. - podał właśnie ten napój kelner, rozbawiony zachowaniem Deana.
     - Dziękuję. - odparła Natalie odwzajemniając uśmiech i spojrzała w telewizor, w którym właśnie rozpoczynała się transmisja meczu.
     W towarzystwie kolegów z Gryffindoru obejrzała całą transmisję. Zeszło się wielu ludzi, żeby zobaczyć widowisko, ponieważ mecze ligi irlandzkiej zawsze były hucznie świętowane przez Irlandczyków. W całym pubie było bardzo głośno przez wiwaty właśnie. Po meczu starsi zostali, żeby jeszcze świętować, a Dean, Natalie i Seamus musieli wracać powoli do domów. Za dwie minuty miała być dwudziesta. Wyszli z pubu i leniwie ruszyli w stronę domów razem.
     - Jedziecie na Mistrzostwa Świata? - zapytała Natalie.
     - No ba, razem tam będziemy! - ucieszył się Dean. - Bułgaria i Irlandia... To będzie dopiero widowisko, nie to co dzisiaj! Brzytwodzioby mogą się schować, kompletnie im nie poszło.
     - A ty będziesz?
     - Być może, to się jeszcze okaże. - odparła.
     - Graj dalej tak, jak teraz, a może w przyszłości dostąpisz do Nietoperzów z Irlandii! Już niewiele ci brakuje! - zażartował Dean.
     - Chciałabym! Zarabiać na tym, że się po prostu świetnie bawisz, to najlepsze co może być.
     - Dokładnie! A do kiedy zostajesz w Irlandii?
     - Nie mam jeszcze pewności, to nie ode mnie zależy.
     - To dopóki będziesz tutaj, możesz zawsze wpadać do nas, jeśli będzie ci nudno! - zaproponował Dean.
     - Z chęcią, ciocia się ucieszy, że nie siedzę z nosem w książkach. Każe mi spędzać jak najwięcej czasu na dworze, żebym nie była tak blada.
     - Wy wszyscy jesteście bladzi. - powiedział Dean.
     - Odezwał się. Łatwo ci być czarnoskórym i się wywyższać w takim momencie, co?! - zażartował Seamus.
     - A żebyś wiedział!
     Natalie wybuchnęła śmiechem. Ich kłótnie zawsze były okropnie zabawne. Odprowadzili ją pod dom, a sami wrócili do swojego kilka metrów dalej.

     Ciocia Mary-Jane uzgodniła z państwem Weasley, że w trzecim tygodniu lipca, zaraz po zakupach na Pokątnej, Natalie przyjedzie do nich. Od razu dostała list od Ginny, w którym na samym końcu wielkimi literami wypisała: "JEŚLI PRZEZ TEN MIESIĄC NIE NAPISZESZ PRZYNAJMNIEJ TRZECH LISTÓW DO MNIE, WYŚLĘ CI DWA RAZY TYLE SEDESÓW Z HOGWARTU W NASTĘPNE WAKACJE!". Spodobało jej się szantażowanie Natalie w żartach. Obiecała jej i sobie dotrzymać tego warunku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz