Natalie wróciła na lekcję Astronomii i zaraz
po jej skończeniu wyszła jako pierwsza. Schowała się za gargulcem obok wejścia
do wieży astronomicznej i poczekała, aż wszyscy sobie pójdą, razem z
nauczycielem. Ujrzała w powietrzu wyłoniła się różdżka i z tej samej strony
odezwał się czyjś cichy głos mówiący "Alohomora". Drzwi do
wieży się otworzyły i ukazały się jej oczom trzy postaci: Harry, Ron i
Hermiona. Dogoniła ich i zapytała:
- Jak wy... Ach,
wszystko rozumiem. - zobaczyła pelerynę niewidkę w rękach Harry'ego. - O co w
ogóle chodzi? Czemu się tu zakradliście o tej porze?
- Idziemy zanieść jajo
smocze Charliemu.
- Ron, twój brat też
tu będzie? O tym samym Charliem mówimy? - zdziwiła się Natalie.
- Tak. Albo on, albo
jego przyjaciele. Chodźmy, już czas!
- Zostanę na czatach,
gdyby ktoś tu szedł, poproszę go, żeby otworzył mi salę, bo ponoć zostawiłam tu
książkę. Połóżcie ją na ławce u góry, a jakby co, to potem mi ją zniesiecie.
Powiem wtedy, wchodząc tutaj, głośno: "Ciekawe gdzie ona leży! Zawsze
kiedy coś zostawiam, to później leży to w innym miejscu!"
- Zgoda. - przytaknęła
Hermiona i pogoniła chłopaków.
Krukonka stanęła przed
drzwiami, zamknęła je za pomocą różdżki i czekała. Denerwowała się trochę, bo
długo to zajmowało. Ron zbiegł na dół.
- Już?
- Nie! W głowie mi się
kręci i nie zamierzam stać tam dłużej. - wytłumaczył. - Usiądę za gargulcem,
albo...
- Idź do dormitorium,
bo jeśli nas przyłapią, to ...
Ron potrząsnął głową.
Nie trzeba było mu dwa razy powtarzać, pobiegł w drugą stronę. Nagle usłyszała
ciężkie kroki ze strony korytarza. Mignęła jej w oczach czarna szata i bardzo
blada twarz. Snape.
Profesor podbiegł do
drzwi wieży astronomicznej i zapytał:
- Co ty tutaj robisz,
Stephens?
- Sprawdzałam, czy
ktoś jeszcze jest w wieży, bo zostawiłam tam książkę. Czy mógłby pan ...
Snape nie słuchał
dalej jej tłumaczeń. Łyknął to. Już się odwrócił w drugą stronę i cofnął o parę
kroków, gdy nagle wycelował różdżkę w jej stronę. Draco i Neville stanęli u
szczytu schodów, Longbottom popatrzył z przerażeniem na profesora, myśląc, że
rzuca urok na uczennicę. Nauczyciel odwrócił rękę do drzwi i otworzył je z
hukiem. Wbiegł do środka, a za nim Krukonka.
- Profesorze? -
zawołała za nim i pobiegła za mężczyzną.
Snape dobiegł na sam
szczyt wieży i wyszedł na nią. Natalie zabrała książkę z podłogi i chwyciła
pelerynę niewidkę, która leżała na ziemi. Ukryła ją pod swoją szatą, żeby Snape
jej nie zauważył i popatrzyła ze smutkiem na przyjaciół, którzy zostali
wygonieni z wieży. Wybiegła na balkon i zobaczyła pudło ze smoczym jajem na
ziemi. Podniosła je i rozejrzała się za Charliem.
- Psst. - syknął z
dołu, siedząc na miotle tuż pod balkonem.
- Charlie! Wybacz,
jestem Natalie, przyjaciółka Rona. Proszę. - podała mu pudło. - Przekaż
rodzicom pozdrowienia ode mnie i podziękowania dla mamy za prezent. Będzie
wiedziała o czym mówię.
- Nie ma sprawy.
Dzięki, uważajcie na siebie! - kiwnął jej i odleciał z kolegą, który siedział
na drugiej miotle.
Natalie zbiegła na
piętro i zobaczyła Neville'a, Harry'ego, Snape'a i Draco stojących przy Snapie
i pani McGonagall. Wyraźnie ganili ich za chodzenie po zamku późną porą.
- A panna Stephens? Co
pani tu robi o tej porze? - spytała profesor McGonagall.
- Szukała książki na
wieży. - wyjaśnił Snape.
- Znalazłaś? - spytał
Draco.
- Tak... - wskazała na
podręcznik. - Mogę odejść do dormitorium?
- Idź. A wasza czwórka
dostanie karę już wkrótce. Ja się tym zajmę, Severusie. - zastrzegła opiekunka
Gryffindoru.
Snape nie był tym
zadowolony, ale ostatecznie przystał na to i kazał się pospieszyć Draconowi,
żeby wracał do wieży.
Natalie w swoim
dormitorium schowała pelerynę Harry'ego na półkę wraz ze swoimi ubraniami, żeby
pamiętać o niej na drugi dzień. Zastanawiała się o co chodziło Draconowi, kiedy
pytał czy znalazła książkę. Nie wyglądało na to, żeby wiedział, że kłamie,
tylko na czysto orientacyjne pytanie. Ostatnio coraz dziwniej się zachowywał:
od tak witał ją na korytarzu, czasem ją obserwował przy posiłkach, a gdy go
jawnie na tym przyłapywała, uśmiechał się bez cienia wstydu. Zdziwił ją też
fakt, że Snape nie wlepił jej szlabanu i ujemnych punktów karnych, za to, że
stała pod wieżą kiedy jej przyjaciele łamali zasady. Miała mnóstwo rzeczy do
przemyślenia... Ale nie miała na to czasu. Musiała odsypiać przed lekcjami i
treningami. Kiedy miała problemy z bezsennością (dręczące ją od połowy grudnia)
rozmyślała jak dostać się do tego, czego pilnuje Puszek, powiadomić dyrektora i
włamaniu Snape'a, o meczach i o nauce, którą zacznie zaniedbywać, jeśli coś
szybko jej nie zejdzie z głowy.
Bała się o Gryfonów.
Wiedziała, że to w końcu nie Snape ich ukarze, ale profesor od Transmutacji
również nie należała do najłagodniejszych. Musiała jeszcze wiele rzeczy zrobić
i omówić... Ale jak znaleźć na
to czas
W piątek Natalie wróciła po treningu do zamku. Szła wziąć prysznic, gdy natknęła się na Malfoya, Neville'a, Harry'ego i Hermionę, których wiodła za sobą profesor McGonagall.
- Dobry wieczór, pani
profesor! - zawołała. Była przemoczona i ubrudzona błotem, bo raz spadła z
miotły, ale na szczęście nic jej się nie stało, poza tym, że natłukła sobie
sińca, ale jeszcze o tym nie wie. I pewnie dowie się dopiero w nocy, gdy uderzy
się o coś przez sen i pomyśli, że to od tego. - Cześć Hermiono, Harry,
Neville... Draco. Proszę pani, mogę zamienić słowo z Harrym?
- Dzień dobry.Szybko,
panie Potter. Dołączysz do nas za chwilę, my idziemy dalej. - poleciła.
Harry zatrzymał się i
odbiegli za ścianę, żeby nikt ich nie słyszał.
- Mam twoją niewidkę,
Harry...
- Masz? O rany, nawet
nie wiesz jak się cieszę, że to ty ją wzięłaś, a nie Snape!
- Uwierz, że wiem!
Kiedy ci ją przynieść?
- Zostaw ją w
sowiarni, zapakowaną... Albo nie, daj ją komuś... Chociaż nie, to też
ryzykowne... Wiem! Ron idzie do sowiarni po kolacji, więc możesz mu ją wręczyć,
ale tak, żeby nie widział!
- Do sowiarni, po
kolacji, żeby nikt nie widział. Masz to jak w banku. Idzie wiaduktem?
- Mhm. Muszę uciekać.
Dzięki. - kiwnął jej i dogonił pozostałych.
Natalie poszła do
łazienki mijając Irytka po drodze ("Witaj, Nietoperzyco! Jak ci leci? A
raczej... Spada? Hihi! Zlecisz z tej miotły jeszcze kiedyś i ten upadek będzie
okropnie bolesny, zobaczysz! A może usłyszysz... Bo nietoperze raczej mało
widzą, nie?"), wzięła prysznic, wróciła do dormitorium i zrobiła w pokoju
wspólnym wszystkie prace, jakie miała zadane na przyszły tydzień, a w
międzyczasie podpowiadała Daviesowi hasła do krzyżówki.
Zeszła na kolację,
zjadła jednego tosta, wypiła herbatę waniliową i wróciła do dormitorium, żeby
zabrać niewidkę dla Rona. Bała się, że chłopak nie pójdzie do sowiarni i będzie
czekać na próżno.
Stała na błoniach w
czarnym płaszczu mając nadzieję, że nie odznacza się ciemnościach. Zobaczyła
Rona zmierzającego do sowiarni. Podbiegła do niego z papierową paczką.
- To Harry'ego. Oddaj
mu t-to, tylko nie zgub tego czasem!
- To... Zwinęłaś
niewidkę Snape'owi?!
- Nie, głuptasie,
zadbałam o to, żeby j-jej nie dostał w swoje łapy! Od-d-daję wam teraz dopiero,
bo przedtem nie było sposobności. Nie zg-gub jej.
- Żartujesz? Nie
zgubię! Prędzej zgubiłbym Parszywka niż to. - szczur wychylił się z kieszeni.
- Niesiesz szczura do
s-sowiarni?
- Pewnie, że tak.
Jakbym go zostawił, kot którejś z dziewczyn by go zjadł. Tutaj mam go pod
kontrolą.
- Skoro t-tak
mówiszsz... Zmy-zmywam się, b-bo zamarzłam na k-k-kość.
- To lepiej chodź do
sowiarni, bo bliżej. Przy okazji będziemy wypatrywać Harry'ego i Hermiony.
Wyczarujesz znowu ten śmieszny płomień.
- Nie mamy w co go
spakować... Pójdę po jakieś naczynko i wrócę do ciebie, jeśli wolisz tu zostać.
- Jeszcze chwila i tu
usnę... - wybąkał Ron grzejąc się przy płomieniu.
- Wiem co mówisz.
Chciałam iść spać przed kolacją. I co? I siedzę tutaj narażając się na
towarzystwo Filcha. - zaśmiała się gorzko.
- Filch siedzi w
bibliotece. - wyjaśnił głos, który pochodził ze schodów. Oboje aż podskoczyli i
zgasili płomień.
- Lumos. - Natalie zapaliła
światło na końcu różdżki.
Neville wszedł do nich
na górę i dał list swojej sowie.
- Neville? Co ty tutaj
robisz? Mieliście być w Zakazanym Lesie! - krzyknął Ron.
- Już dawno
wróciliśmy. To znaczy ja i Malfoy. Hermiona i Harry zostali w chatce u Hagrida.
Musieliśmy znaleźć jednorożca, którego ktoś zranił, a znaleźliśmy przy nim
jakiegoś zakapiora w kapturze! Nie wiem co to było, uciekliśmy... Ale Malfoy
wrzeszczał jak baba. - zaśmiał się. - A wy co tutaj robicie?
- Czekaliśmy aż
wyjdziecie z lasu po kolacji. Ale oni musieli zostać w takim razie u Hagrida.
- Chodźmy, Ron, nie ma
na co czekać. - powiedziała podnosząc się z ziemi. - Dzięki, Neville. No dalej,
chodź! - pogoniła rudzielca i wybiegli z wieży.
Biegli cały kawał, po
czym zakryli się peleryną niewidką i zwolnili. Weszli do chaty Hagrida, gdzie
było wciąż zapalone światło. Hermiona piła herbatę krzywiąc się, a Harry
próbował pokroić coś, co zapewne było olbrzymim ciastkiem. Zrzucili pelerynę z
siebie i weszli głębiej.
- Tu jesteście! -
zawołał Ron. - Wiecie ile na was czekaliśmy?
- Przepraszamy,
Hagrid, za to najście, ale sam rozumiesz, martwiliśmy się. - powiedziała Natalie.
- Chcecie może herbaty
albo ciasta? - zapytał Hagrid.
- Dziękujemy. -
odpowiedziała za nich Natalie, chodź Ron chciał odpowiedzieć co innego.
Szturchnęła go niewidocznie dając znać, że ma się nie odzywać.
- Już idziemy. -
Hermiona wstała od stołu. - Harry?
- Idę, idę. - chłopak
również wstał. - Dzięki, Hagrid. Do zobaczenia niedługo.
- Do zobaczenia
dzieciaki, wpadajcie częściej. Ty też, Natalie, bo jeszcze cię u mnie nie było!
- Obiecuję, że gdy
tylko będę miała więcej czasu, to przyjdę. - uśmiechnęła się. - Całe półrocze
minęło i pierwszy tydzień stycznia, a ja nie widzę końca pracy! Nauka,
Quidditch, sen, nauka, nauka, sen... I tak w kółko!
- A właśnie, gracie ze
Slytherinem w tym miesiącu! Przyjdę kibicować. Mam nadzieję, że się trochę
ociepli, bo źle się gra pewnie, gdy ma się na sobie osiem warstw ubrań, co?
- Żebyś wiedział. -
przyznali z Harrym. - To pa!
- Pa, trzymajcie się!
- pożegnał się z nimi w drzwiach i naciągnęli we czwórkę pelerynę niewidkę.
Dobiegli do zamku,
odprowadzili Natalie i wrócili do wieży Gryffindoru.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz