poniedziałek, 20 stycznia 2014

Rozdział 15. - "Szlaban."

     Natalie wróciła na lekcję Astronomii i zaraz po jej skończeniu wyszła jako pierwsza. Schowała się za gargulcem obok wejścia do wieży astronomicznej i poczekała, aż wszyscy sobie pójdą, razem z nauczycielem. Ujrzała w powietrzu wyłoniła się różdżka i z tej samej strony odezwał się czyjś cichy głos mówiący "Alohomora". Drzwi do wieży się otworzyły i ukazały się jej oczom trzy postaci: Harry, Ron i Hermiona. Dogoniła ich i zapytała:
     - Jak wy... Ach, wszystko rozumiem. - zobaczyła pelerynę niewidkę w rękach Harry'ego. - O co w ogóle chodzi? Czemu się tu zakradliście o tej porze?
     - Idziemy zanieść jajo smocze Charliemu.
     - Ron, twój brat też tu będzie? O tym samym Charliem mówimy? - zdziwiła się Natalie.
     - Tak. Albo on, albo jego przyjaciele. Chodźmy, już czas!
     - Zostanę na czatach, gdyby ktoś tu szedł, poproszę go, żeby otworzył mi salę, bo ponoć zostawiłam tu książkę. Połóżcie ją na ławce u góry, a jakby co, to potem mi ją zniesiecie. Powiem wtedy, wchodząc tutaj, głośno: "Ciekawe gdzie ona leży! Zawsze kiedy coś zostawiam, to później leży to w innym miejscu!"
     - Zgoda. - przytaknęła Hermiona i pogoniła chłopaków.
     Krukonka stanęła przed drzwiami, zamknęła je za pomocą różdżki i czekała. Denerwowała się trochę, bo długo to zajmowało. Ron zbiegł na dół.
     - Już?
     - Nie! W głowie mi się kręci i nie zamierzam stać tam dłużej. - wytłumaczył. - Usiądę za gargulcem, albo...
     - Idź do dormitorium, bo jeśli nas przyłapią, to ...
     Ron potrząsnął głową. Nie trzeba było mu dwa razy powtarzać, pobiegł w drugą stronę. Nagle usłyszała ciężkie kroki ze strony korytarza. Mignęła jej w oczach czarna szata i bardzo blada twarz. Snape.
     Profesor podbiegł do drzwi wieży astronomicznej i zapytał:
     - Co ty tutaj robisz, Stephens?
     - Sprawdzałam, czy ktoś jeszcze jest w wieży, bo zostawiłam tam książkę. Czy mógłby pan ...
     Snape nie słuchał dalej jej tłumaczeń. Łyknął to. Już się odwrócił w drugą stronę i cofnął o parę kroków, gdy nagle wycelował różdżkę w jej stronę. Draco i Neville stanęli u szczytu schodów, Longbottom popatrzył z przerażeniem na profesora, myśląc, że rzuca urok na uczennicę. Nauczyciel odwrócił rękę do drzwi i otworzył je z hukiem. Wbiegł do środka, a za nim Krukonka.
     - Profesorze? - zawołała za nim i pobiegła za mężczyzną.
     Snape dobiegł na sam szczyt wieży i wyszedł na nią. Natalie zabrała książkę z podłogi i chwyciła pelerynę niewidkę, która leżała na ziemi. Ukryła ją pod swoją szatą, żeby Snape jej nie zauważył i popatrzyła ze smutkiem na przyjaciół, którzy zostali wygonieni z wieży. Wybiegła na balkon i zobaczyła pudło ze smoczym jajem na ziemi. Podniosła je i rozejrzała się za Charliem.
     - Psst. - syknął z dołu, siedząc na miotle tuż pod balkonem.
     - Charlie! Wybacz, jestem Natalie, przyjaciółka Rona. Proszę. - podała mu pudło. - Przekaż rodzicom pozdrowienia ode mnie i podziękowania dla mamy za prezent. Będzie wiedziała o czym mówię.
     - Nie ma sprawy. Dzięki, uważajcie na siebie! - kiwnął jej i odleciał z kolegą, który siedział na drugiej miotle.
     Natalie zbiegła na piętro i zobaczyła Neville'a, Harry'ego, Snape'a i Draco stojących przy Snapie i pani McGonagall. Wyraźnie ganili ich za chodzenie po zamku późną porą.
     - A panna Stephens? Co pani tu robi o tej porze? - spytała profesor McGonagall.
     - Szukała książki na wieży. - wyjaśnił Snape.
     - Znalazłaś? - spytał Draco.
     - Tak... - wskazała na podręcznik. - Mogę odejść do dormitorium?
     - Idź. A wasza czwórka dostanie karę już wkrótce. Ja się tym zajmę, Severusie. - zastrzegła opiekunka Gryffindoru.
     Snape nie był tym zadowolony, ale ostatecznie przystał na to i kazał się pospieszyć Draconowi, żeby wracał do wieży.

     Natalie w swoim dormitorium schowała pelerynę Harry'ego na półkę wraz ze swoimi ubraniami, żeby pamiętać o niej na drugi dzień. Zastanawiała się o co chodziło Draconowi, kiedy pytał czy znalazła książkę. Nie wyglądało na to, żeby wiedział, że kłamie, tylko na czysto orientacyjne pytanie. Ostatnio coraz dziwniej się zachowywał: od tak witał ją na korytarzu, czasem ją obserwował przy posiłkach, a gdy go jawnie na tym przyłapywała, uśmiechał się bez cienia wstydu. Zdziwił ją też fakt, że Snape nie wlepił jej szlabanu i ujemnych punktów karnych, za to, że stała pod wieżą kiedy jej przyjaciele łamali zasady. Miała mnóstwo rzeczy do przemyślenia... Ale nie miała na to czasu. Musiała odsypiać przed lekcjami i treningami. Kiedy miała problemy z bezsennością (dręczące ją od połowy grudnia) rozmyślała jak dostać się do tego, czego pilnuje Puszek, powiadomić dyrektora i włamaniu Snape'a, o meczach i o nauce, którą zacznie zaniedbywać, jeśli coś szybko jej nie zejdzie z głowy.
     Bała się o Gryfonów. Wiedziała, że to w końcu nie Snape ich ukarze, ale profesor od Transmutacji również nie należała do najłagodniejszych. Musiała jeszcze wiele rzeczy zrobić i omówić... Ale jak znaleźć na to czas

     
W piątek Natalie wróciła po treningu do zamku. Szła wziąć prysznic, gdy natknęła się na Malfoya, Neville'a, Harry'ego i Hermionę, których wiodła za sobą profesor McGonagall.
     - Dobry wieczór, pani profesor! - zawołała. Była przemoczona i ubrudzona błotem, bo raz spadła z miotły, ale na szczęście nic jej się nie stało, poza tym, że natłukła sobie sińca, ale jeszcze o tym nie wie. I pewnie dowie się dopiero w nocy, gdy uderzy się o coś przez sen i pomyśli, że to od tego. - Cześć Hermiono, Harry, Neville... Draco. Proszę pani, mogę zamienić słowo z Harrym?
     - Dzień dobry.Szybko, panie Potter. Dołączysz do nas za chwilę, my idziemy dalej. - poleciła.
     Harry zatrzymał się i odbiegli za ścianę, żeby nikt ich nie słyszał.
     - Mam twoją niewidkę, Harry...
     - Masz? O rany, nawet nie wiesz jak się cieszę, że to ty ją wzięłaś, a nie Snape!
     - Uwierz, że wiem! Kiedy ci ją przynieść?
     - Zostaw ją w sowiarni, zapakowaną... Albo nie, daj ją komuś... Chociaż nie, to też ryzykowne... Wiem! Ron idzie do sowiarni po kolacji, więc możesz mu ją wręczyć, ale tak, żeby nie widział!
     - Do sowiarni, po kolacji, żeby nikt nie widział. Masz to jak w banku. Idzie wiaduktem?
     - Mhm. Muszę uciekać. Dzięki. - kiwnął jej i dogonił pozostałych.
     Natalie poszła do łazienki mijając Irytka po drodze ("Witaj, Nietoperzyco! Jak ci leci? A raczej... Spada? Hihi! Zlecisz z tej miotły jeszcze kiedyś i ten upadek będzie okropnie bolesny, zobaczysz! A może usłyszysz... Bo nietoperze raczej mało widzą, nie?"), wzięła prysznic, wróciła do dormitorium i zrobiła w pokoju wspólnym wszystkie prace, jakie miała zadane na przyszły tydzień, a w międzyczasie podpowiadała Daviesowi hasła do krzyżówki.
     Zeszła na kolację, zjadła jednego tosta, wypiła herbatę waniliową i wróciła do dormitorium, żeby zabrać niewidkę dla Rona. Bała się, że chłopak nie pójdzie do sowiarni i będzie czekać na próżno.

     Stała na błoniach w czarnym płaszczu mając nadzieję, że nie odznacza się ciemnościach. Zobaczyła Rona zmierzającego do sowiarni. Podbiegła do niego z papierową paczką.
     - To Harry'ego. Oddaj mu t-to, tylko nie zgub tego czasem!
     - To... Zwinęłaś niewidkę Snape'owi?!
     - Nie, głuptasie, zadbałam o to, żeby j-jej nie dostał w swoje łapy! Od-d-daję wam teraz dopiero, bo przedtem nie było sposobności. Nie zg-gub jej.
     - Żartujesz? Nie zgubię! Prędzej zgubiłbym Parszywka niż to. - szczur wychylił się z kieszeni.
     - Niesiesz szczura do s-sowiarni?
     - Pewnie, że tak. Jakbym go zostawił, kot którejś z dziewczyn by go zjadł. Tutaj mam go pod kontrolą.
     - Skoro t-tak mówiszsz... Zmy-zmywam się, b-bo zamarzłam na k-k-kość.
     - To lepiej chodź do sowiarni, bo bliżej. Przy okazji będziemy wypatrywać Harry'ego i Hermiony. Wyczarujesz znowu ten śmieszny płomień.
     - Nie mamy w co go spakować... Pójdę po jakieś naczynko i wrócę do ciebie, jeśli wolisz tu zostać.

     - Jeszcze chwila i tu usnę... - wybąkał Ron grzejąc się przy płomieniu.
     - Wiem co mówisz. Chciałam iść spać przed kolacją. I co? I siedzę tutaj narażając się na towarzystwo Filcha. - zaśmiała się gorzko.
     - Filch siedzi w bibliotece. - wyjaśnił głos, który pochodził ze schodów. Oboje aż podskoczyli i zgasili płomień.
     - Lumos. - Natalie zapaliła światło na końcu różdżki.
     Neville wszedł do nich na górę i dał list swojej sowie.
     - Neville? Co ty tutaj robisz? Mieliście być w Zakazanym Lesie! - krzyknął Ron.
     - Już dawno wróciliśmy. To znaczy ja i Malfoy. Hermiona i Harry zostali w chatce u Hagrida. Musieliśmy znaleźć jednorożca, którego ktoś zranił, a znaleźliśmy przy nim jakiegoś zakapiora w kapturze! Nie wiem co to było, uciekliśmy... Ale Malfoy wrzeszczał jak baba. - zaśmiał się. - A wy co tutaj robicie?
     - Czekaliśmy aż wyjdziecie z lasu po kolacji. Ale oni musieli zostać w takim razie u Hagrida.
     - Chodźmy, Ron, nie ma na co czekać. - powiedziała podnosząc się z ziemi. - Dzięki, Neville. No dalej, chodź! - pogoniła rudzielca i wybiegli z wieży.
     Biegli cały kawał, po czym zakryli się peleryną niewidką i zwolnili. Weszli do chaty Hagrida, gdzie było wciąż zapalone światło. Hermiona piła herbatę krzywiąc się, a Harry próbował pokroić coś, co zapewne było olbrzymim ciastkiem. Zrzucili pelerynę z siebie i weszli głębiej.
     - Tu jesteście! - zawołał Ron. - Wiecie ile na was czekaliśmy?
     - Przepraszamy, Hagrid, za to najście, ale sam rozumiesz, martwiliśmy się. - powiedziała Natalie.
     - Chcecie może herbaty albo ciasta? - zapytał Hagrid.
     - Dziękujemy. - odpowiedziała za nich Natalie, chodź Ron chciał odpowiedzieć co innego. Szturchnęła go niewidocznie dając znać, że ma się nie odzywać.
     - Już idziemy. - Hermiona wstała od stołu. - Harry?
     - Idę, idę. - chłopak również wstał. - Dzięki, Hagrid. Do zobaczenia niedługo.
     - Do zobaczenia dzieciaki, wpadajcie częściej. Ty też, Natalie, bo jeszcze cię u mnie nie było!
     - Obiecuję, że gdy tylko będę miała więcej czasu, to przyjdę. - uśmiechnęła się. - Całe półrocze minęło i pierwszy tydzień stycznia, a ja nie widzę końca pracy! Nauka, Quidditch, sen, nauka, nauka, sen... I tak w kółko!
     - A właśnie, gracie ze Slytherinem w tym miesiącu! Przyjdę kibicować. Mam nadzieję, że się trochę ociepli, bo źle się gra pewnie, gdy ma się na sobie osiem warstw ubrań, co?
     - Żebyś wiedział. - przyznali z Harrym. - To pa!
     - Pa, trzymajcie się! - pożegnał się z nimi w drzwiach i naciągnęli we czwórkę pelerynę niewidkę.

     Dobiegli do zamku, odprowadzili Natalie i wrócili do wieży Gryffindoru.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz